-
Ludwik! Luuudwik! Ścisz tą muzykę!- Weronika z dezaprobatą popatrzyła na
swojego jedynego syna. Chłopak, tak jak to miał w zwyczaju, siedział po turecku
na krześle przed komputerem i słuchał niemieckiego rapu. – Ojciec do ciebie
dzwonił, nie da rady się z tobą spotkać w ten weekend.
- A co
tym razem my wypadło? Pożar w mieszkaniu czy powódź w pracy?- zapytał syn nie spojrzawszy się nawet na matkę
- Synku,
nie bądź taki sarkastyczny, przecież wiesz, ze tata ma teraz wiele nowych
obowiązków. Niedawno przyjął propozycję swojego kolegi, aby wspólnie z nim
napisać podręcznik dla licealistów i teraz całe dnie spędza nad tym projektem-
matka starała się jakoś uspokoić syna- na pewno za tydzień będzie miał dla ciebie więcej czasu.-
powiedziawszy to Pani Weronika ucałowała syna w czubek głowy i wyszła z jego
pokoju.
Ludwik
cały czas wpatrywał się w monitor i usilnie starał się zobaczyć w nim coś
ciekawego.
Jasne!
Za tydzień. Za tydzień będzie tak samo, a nawet jeśli ojciec przyjdzie to
będzie mieć góra 15 minut. Ludwik już słyszał ten zakłopotany głos ojca
„Przykro mi Tomku, ale umówiłem się z Justyną na zakupy” albo „ Przepraszam Cię
Tomaszu, ale mam jeszcze załatwić jedną sprawę dla Justyny”. Pewnie, Justyna
jest od Ludwika dużo ważniejsza. Ona i ta jej cała córeczka, jak jej tam… Ania?
Chyba tak. Anna Sawicka. Ludwik wiedział
o tym, że jego ojciec ma córkę, ale nigdy jej nie poznał. Jej matka- druga żona
ojca, robiła wszystko, aby nie dopuścić Ludwika do swojego świata. W sumie
chłopak ją rozumiał: to ona jest winna rozpadu małżeństwa rodziców Ludwika i to
zrozumiałe, że trudno jest jej zaakceptować pierworodnego syna męża. Jednak on,
mimo tego, że nikomu by się do tego nie przyznał, cierpiał z powodu braku ojca.
Owszem, miał wspaniałą matkę, którą kochał nad życie, ale czasami bardzo
brakowało mu możliwość odbycia szczerej rozmowy z ojcem.
-Żaden z
niego ojciec- nie wiadomo to kogo były skierowane słowa wypowiedziane przez
Ludwika, ale sądząc po tym, iż w pokoju nie znajdował się nikt oprócz niego, chłopak
prowadził rozmowę sam ze sobą.- On nawet nie wie do której szkoły chodzę i
jeszcze cały czas zwraca się do mnie Tomku.- chłopak aż się obruszył na samą
myśl o tym imieniu, szczerze, go nienawidził i gdyby to było możliwe już dawno
zamieniłby sobie kolejność imion. Znał poglądy swoich rodziców dotyczące tego
czynu i tylko ze względu na matkę, której imię Tomek nadal bardzo się podobało,
do tej pory tego nie uczynił. Pamiętał jak pewnego dnia wykrzyczał jej, że nie
będzie nosić imienia, które nadał mu ten facet.
-
Ludwiku, nie unoś się. Ostatnimi czasy jesteś niezwykle „pazurny”. Usłyszał w odpowiedzi na swoją niezbyt
grzeczną wypowiedź. Pani Weronika bardzo lubiła tworzyć nowe słowa i wplatać je
w rozmowy. Jej syn odziedziczył to zamiłowanie i sam także był domowym
słowotwórcą, ale słowo „pazurny” było jego ulubionym. Uważał, że odzwierciedla
ono jego skomplikowaną osobowość.
-Trudno.
Dla ojca nigdy nie będę miły. On na to nie zasługuje, ma tę swoją Anię, ona
musi być miła, ja mogę być pazurny- dodał na zakończenie konwersacji samym sobą
i wyjął zbiór zadań z matematyki.